Forum  Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Madrit

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Fanart
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Madziafaka
Administrator
Administrator


Dołączył: 18 Kwi 2008
Posty: 864
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Madryt
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:02, 21 Lip 2009    Temat postu: Madrit

Moje najnowsze dzieło :hamster_cry: Nie chce, żeby była to miłosna szmira, ale zawsze wychodzi to samo :hamster_cry: Narazie fragment:

Be careful what you wish for- You just might get it!

Stała przed lotniskiem skąpanym w deszczu. Obok niej ludzie witali się, całowali, krzyczeli. Ona tylko stała, a z jej rozgrzanych policzków spływały krople wody. Przed jej oczami niebo rozpogadzało się, a deszcz ustawał w miarę jak ludzie opuszczali platformę A. Po dwugodzinnym locie jedyne, o czym marzyła to trochę świeżego powietrza. Zerwała się na dźwięk swojego imienia.
-Lena, wszędzie cię szukałam. Bałam się, że pojechałaś sama taksówką… - wysoka brunetka zarzuciła jej ręce na szyję. Po chwili odsunęła się od mokrej Magdy. –Zawsze musisz igrać ze swoim zdrowiem?! Kiedyś skończysz na intensywnej terapii przez zapalenie płuc.-Dodała z oburzeniem.
-Nic mi nie jest. To tylko deszcz, a długo nie czekałam. Samolot miał opóźnienie.-Odetchnęła-, Dzięki, że przyjechałaś po mnie. Jedźmy już, jestem bardzo zmęczona.
Magda zarzuciła mokre kosmyki za plecy. Przed nią odkrywał się nowy świat, rozpoczynała nowe życie. Nowe szanse i nowe miasto. Madryt.

Samochód Izabeli jechał bardzo szybko i Magda nie nadążała z oglądaniem miasta zza szyby. Tłum przesuwał się przed jej oczami. Niebo stawało się bardziej błękitne im głębiej wjeżdżały w centrum miasta. Oczy dziewczyny chłonęły każdy napotkany przedmiot, próbowały uchwycić ulotne. Parenaście minut później samochód wjechał w wąska uliczkę prowadzącą w górę i skręcił w bramę po lewej.
-Jesteśmy na miejscu. Tu mieszkam. –Iza uśmiechnęła się przyjaźnie do przyjaciółki.- To przedmieścia, ale jest tu bardzo sprawna komunikacja, niedaleko jest nawet metro.
-Pięknie tu!- Zaśmiała się Mada- Te wąskie uliczki i drzewa w koło… Musisz mnie zabrać na spacer po okolicy jeszcze dziś!
-Podobno jesteś zmęczona, co?- Dziewczyna szturchnęła Magdę.- Pierw musisz cos zjeść… Nie przestrasz się, małżeństwo, od których wynajmuję dom mieszka tuż obok. Pani Torres gotuje dla mnie codziennie obiad. Wie, że przyjedziesz, więc obiecała zrobić też dla Ciebie. Nie pracuje, więc uważa to za swój święty obowiązek. Jest miła, polubi cię.
Magda wyciągnęła z bagażnika swoje torby i weszła za Izą do małego betonowego domku z pięknymi zdobieniami okien i oszklonymi drzwiami. Kiedy przekroczyły próg domu przyjaciółka krzyknęła coś po hiszpańsku, chwilę później z pomieszczenia naprzeciwko drzwi wyłoniła się niska kobieta po pięćdziesiątce w przewiewnej sukni. Jej ciemne włosy upięte niedbale w kucyk, spływały małymi pasmami na czerwone policzki. Iza pociągnęła Madę w kierunku kobiety.
-Przedstawiam pani moją przyjaciółkę z liceum. Pani Torres, to Lena. Lena, to pani Torres- Iza, ku zdziwieniu dziewczyny, mówiła do hiszpanki po angielsku.
-Witaj Leno w Madrycie. Jestem Maria Torres, jak pewnie Bella wspominała, mieszkam w domu obok i w dodatku jestem tu gospodynią. Jak widzisz umiem angielski, jak większość ludzi w stolicy, wiec nie powinnaś mieć problemów z komunikacją na ulicy. Jesteś tutaj mile widziana i zostań jak długo możesz. Musisz postarać się pokochać Madryt, a on odwdzięczy Ci się tym samym. –Zaśmiała się- Nie przynudzam, ugotowałam obiad, pewno musisz być zmęczona.
-Nie tak bardzo, ale to pewnie z powodu emocji. Chciałabym zwiedzić jak najszybciej miasto. Musi być piękne.
-Bella na pewno oprowadzi cię po mieście jutro, a jeśli nie to moja córka lub syn mogą to zrobić. Do zobaczenia jutro dziewczynki.
Maria wyszła pozostawiając za sobą zapach lilii. Mada spojrzała w stronę kuchennych drzwi, za którymi przez moment widziała ogród i kawałek domu Torresów. Tak, czuła, że pokocha to miasto szybciej niż myśli…

Magda obudziła się rano w swoim nowym pokoju. Nie był duży, ale widok za oknem rekompensował wszystko. Znajdował się na pierwszym piętrze domu Izy, prowadziły do niego drewniane schodki. Urządzony był jak sypialnia dla nastolatki. Parę kolorów na ścianach, szafki z naklejkami i kolorowe witrażyki na szybach… Jak mówiła Bella, wcześniej mieszkali tu Torresowie i był to pokój ich córki, Violaine. Parę lat temu rodzina przeniosła się do domu obok, a ten od tego czasu wynajmują przyjezdnym. Od 2 lat mieszka tu Iza, koleżanka Mady z czasów liceum, potem ze studiów. Sięgając pamięcią do czasu, kiedy były nierozłączne, spędzając ze sobą każdą wolna chwilę, wiedząc o sobie wszystko… Właściwie to ten czas nigdy nie minął, a te parę lat, kiedy nie widziały się zbyt często mignęły jak moment. Teraz Mada, gotowa by zacząć swoje życie na nowo, po skończonych studiach i miesiącach stażu w różnych polskich gazetach, postanowiła zrobić duży krok w przyszłość i wyemigrować. Tak znalazła się wczoraj na lotnisku w Madrycie i teraz leżała w swoim wielkim „nowym” łóżku. A widok z oknem? Mała uliczka z placem zabaw i fragment parku z alejkami.
Magda pociągnęła wielki wdech powietrza i rozejrzała się wokoło. Na stoliku nocnym leżała mała karteczka i koperta. „Drogi śpiochu”- czytała-„musiałam iść do pracy, ale nie martw się. W holu znajdziesz dorobione klucze. Zamknij drzwi jak będziesz wychodzić. Spotkamy się na Placu Barbenau Carulie o 10:00. Mapę Madrytu i zaznaczoną trasę masz w kopercie. Wrzuciłam tam trochę pieniędzy na wypadek gdybyś nie wymieniła jeszcze złotówek. Masz tam też bilet na metro (możesz z niego korzystać cały dzień). Gdybyś się zgubiła zapytaj po angielsku o trasę, większość ludzi potrafi się w tym języku porozumieć. Jakby co-dzwoń! Iza”.
Mada zaśmiała się sama do siebie. Jej koleżanka była mistrzynią planowania. O wszystko zadbała. Wczoraj wypisała jej trochę zwrotów hiszpańskich, a dziś zaplanowała dzień. Miała zaznaczony na mapie tez bank, w którym dziewczyna była menadżerką. Teraz Mada musiała tam tylko trafić. Cóż, teoretycznie był to problem, bo jeszcze nie była na mieście, tym bardziej sama. Wczoraj była zbyt zmęczona na spacer, przełożyły go na następny dzien. Trudno się mówi i idzie się dalej. Szybko ubrała się i skoczyła do holu gotowa do wyjścia. Ku jej zdziwieniu obok kluczy leżała też bułka i liścik. „Znając życie wychodzisz głodna, więc zrobiłam Ci śniadanie!”. No tak, znały się zbyt dobrze.


Szła zgodnie z trasą przez cały czas, do momentu, kiedy trafiła na ulicę, której nie było na mapie. To znaczy, gdzieś musiała być, ale jej nie widziała. Patrzyła się na mapie, szukała w spisie treści, ale wszystko wyglądało tak samo wizualnie. Nie, nie mogła się zgubić, była już u celu… Rozejrzała się, ale nikt nie szedł samotnie tą stroną ulicy. Jeśli ktoś z kimś nie szedł, to i tak trzymał w ręce telefon i rozmawiał z kimś. Popatrzyła na przeciwległą ulice. Pod słupem z ogłoszeniami stał jakiś mężczyzna. Był wysoki, muskularny i miał na sobie koszulkę i jeansy, co sugerowało, że jest stąd i zna drogę. Co dziwne, on też patrzył na Madę. Miał przenikliwy wzrok, to przyszło wtedy do głowy Magdzie. Wydawało jej się, ze go skądś zna. Potem zrobiła coś czego nigdy nie robi- podeszła do obcego faceta. Właściwie to przebiegła przez ulicę powtarzając w głowie sobie formułkę „jak dojdę…?” we wszystkich znanych sobie językach.
-przepraszam, jak mogę…- próbowała z siebie wyrzucić to, co chciała, ale wszystko poplątało jej się w głowie. Wreszcie zdała się na rade Izy i spytała po angielsku- Zgubiłam się, wiesz może gdzie jest Barbenau Carulie?
Chłopak popatrzył na nią z uśmiechem i spojrzał na kartkę z adresem i wskazał palcem na mapie.- To niedaleko. Musisz iść prosto tą drogą i skręcić w lewo. Taki wielki oszklony budynek z napisem „Espanol Bank Groupmana” to miejsce z adresu. Trudno go nie zauważyć, bo jest ogromny, w końcu to największy bank w Hiszpanii.
Mada spojrzała na mapę uważnie powiodła oczami na jego palcem.
-Dziękuję z pomoc i przepraszam za mój hiszpański, a raczej jego brak. Nie jestem stąd…
-To widać
-Co masz na myśli? –Popatrzyła na niego podejrzliwie.
-Jesteś blondynką w tłumie brunetek, masz jasną karnację. Nie wyglądasz jak ktoś stad. No i zgubiłaś się…. Skąd jesteś?
-Z Polski –powiedziała i zarumieniła się.- To daleko stąd…
-Przecież wiem gdzie jest Polska! Dudek gra w Realu Madryt!- Zaśmiał się.
-No tak, nie skojarzyłam. Nie interesuję się piłką nożną. – Mężczyzna spojrzał na nią ze zdziwieniem. - To tez pewnie odróżnia mnie od ludzi z Hiszpanii. Dziękuję jeszcze raz za pomoc… -pomachała mu i odeszła. Po chwili zdała sobie sprawę, ze to machanie to oznaka głupoty i pewnie teraz przystojniak myśli sobie, ze jest debilną. Przystojniak… no tak… Nawet duży… „Mada! Nie masz jeszcze pracy i stałego zarobku. Pierw coś sobie znajdź, a potem szukaj faceta!”- Krzyczała na siebie.

Pół godziny później siedziała już w zatłoczonej kawiarence Izą i popijała ciasto hiszpańską kawą. Przed sobą miała parę wydrukowanych kartek, które przed chwilką dostała od koleżanki. Było tam parę ofert pracy, które „mogą ją usatysfakcjonować”. Patrzyła na nie, ale wciąż nie przekonania kręciła głową.
-To co, ze nie znasz hiszpańskiego, jesteś w stolicy! Tyle pism potrzebuje dziennikarzy posługujących się wieloma językami innymi niż hiszpański.
-Ale ja nie mam doświadczenia w tego rodzaju pismach. Pisanie w Polsce ma inny charakter niż tu.
-Nie denerwuj mnie! Jesteś dziennikarką z powołania i wykształcenia. Wygrałaś mnóstwo konkursów literackich, piszesz ładnie i idzie ci to łatwo. Zobacz, „Glamour” szuka kogoś do działu z modą i do działu z plotkami. „Funhouse” chce kogoś do działu z plotkami, „Choccolate” do listów czytelników. Zawsze możesz zacząć od bycia gońcem. Cos musisz robić.
-Dobrze, dział z modą mi pasuje. Pójdę tam jutro. Tylko proszę, chcę być samodzielna też i tu. Nie rób wszystkiego dla mnie, ja umiem prosić o pomoc. No i dziękuję. –Przytuliła przyjaciółkę. –Swoja drogą, czemu nie mówiłaś, ze jesteś managerem w największym banku w Espanii.
-Szczegóły, zaczynałam od papierkowej roboty, a teraz…wybiłam się. Powiedzmy, że stać mnie na ten dom i zaproszenie cię na ciasto.
-… i kawę?
-Niech będzie, kawa tym razem gratis, ale wiesz…-zaśmiała się- Zaczniesz zarabiać i to ty będziesz mnie zapraszać.
-Deal- krzyknęła Mada biorąc ostatni kęs ciasta do ust.

Następnego dnia była już gotowa psychicznie na wysiłek. Ubrana elegancko z włosami zaczesanymi do tyłu, z teczką w ręku czekała przed drzwiami wskazanymi przez panią sekretarkę.
-Pan dyrektor na panią czeka –powiedziała łamaną angielszczyzną, zgodnie z tym, o co poprosiła ją Mada uprzedzając, że „nie jest stąd”. Podziękowała głową i weszła. Za dużym szklanym biurkiem siedział mężczyzna po 40stce, z okularami na nosie. Patrzył katem oka jest wchodzi.
-Dzień dobry, jestem Magdalena. Przyszłam w sprawie oferty pracy, jaką znalazłam na Internecie.
-Jakie ma pani wykształcenie?
-Wyższe, skończyłam dziennikarstwo na uniwersytecie krakowskim. W czasie studiów pisałam dla polskiego magazynu felietony, wszystko wypisałam na moim CV.
-Tak, domyślam się, ale chcę żeby pani sama mi się zaprezentowała. Wymagam od moich dziennikarzy kreatywności.
-Co pan powie na to: jestem niespełnioną dziennikarka polską, która przyjechała tu nie znając hiszpańskiego mieszka u starszej koleżanki na jej koszt. Chyba mam mase tematów do opisania. Jestem niekarana, mam 25 lat, nie mam zwierząt. Choruję rzadko, a jeśli już to śmiertelnie. Nie mam dzieci, nie karmię piersią. O! Lubię oglądać komedie do późna i zazwyczaj się nie spóźniam.
-Ciekawa z pani osoba- zaśmiał się poprawiając okulary.- Lubię takie osoby. Niestety nie ma już wolnego miejsca do działu z plotkami. Może być moda?
-Musi, bo nie lubię plotek –zaśmiała się.- Kiedy mogę zacząć?
-Idź do mojej sekretarki, poda Ci wszystkie konkrety i cóż, do zobaczenia jutro –podął jej rękę wstając. Ucieszona niemal wybiegła na hol. Po wypełnieniu paru ankiet i po paru pytaniach później, poszła obejrzeć swoje biurko. Stało tuż przy oknie, a raczej oszklonej ścianie, było puste. Na stoliku stał komputer, parę plików kartek i długopisu. Zaczynała jutro o 9:00 i z tego, co zrozumiała, będzie pisać na razie po angielsku o modzie dla najpoczytniejszego magazynu kobiecego na świecie. Koleżanka z biurka obok będzie to tłumaczyć na hiszpański. Po pracy ma chodzić na szybki kurs hiszpańskiego, żeby sama pisać w tym języku i nie dzielić części swojej pensji z dziewczyną, która ma już swoją własną. Koleżanka oczywiście była miła i oświadczyła, że może tłumaczyć jej wypociny jak długo tylko to będzie potrzebne. Cóż, dostawała za to 15 euro miesięcznie, co nie było przecież wielką sumą, Mada zrozumiała, że to się nazywa „dobra chęć pomocy biednej dziewczynie z Polski”. Trudno, ludzie ogólnie byli sympatyczni dla niej.

Trouble is her friend and he’s back again

Magda odgarnęła włosy z ramion i z wielką radością zamknęła teczkę z wydrukami. Zapisała pare punktów na małych karteczkach, które przykleiła do monitora komputera, żeby nie zapomnieć jutro o rzeczach, które miała napisać. Odetchnęła z ulgą. Przekręciła kluczyk w biurku i wstała z krzesła próbując nim nie szurać.
-Skończyłaś już seniorita? –Krzyknął do niej kolega z przeciwległego biurka.
-Jak widać, ja się tu nie obijam w porównaniu do innych- zaśmiała się i rzuciła w jego stronę zgniecioną kartką.-Wracam jutro rano, więc nie tęsknijcie za mną za bardzo.
Elena, koleżanka od tłumaczenia i Juande, pan od nic-nie-robienia, jedyni towarzysze Mady z sali, powiedli za nią wzrokiem, po czym wrócili do swoich zajęć. Magda ściągała z wieszaka swój płaszcz, kiedy usłyszała jakiś męski głos, dziwnie znajomy. Kiedy się odwróciła zobaczyła nieznajomego z ulicy rozmawiającego z redaktorem działu sportowego. Widać mówili na wspólny temat, bo oboje uśmiechali się, co jakiś czas i kiwali głowami, zgadzając się z sobą. Ta tajemnicza rozmowa na holu zdziwiła Madę, która nie mogła oderwać oczu od nieznajomego. Dziś wydawał jej się łagodniejszy, rozmawiał swobodnie, gestykulując i potrząsając głową. Kiedy się uśmiechał widać było dołeczki w jego policzkach i białe zęby. Nie patrzył na nią, nawet nie zdawał sobie sprawy z jej obecności, co pozwoliło Magdzie patrzyć bez umiaru na niego.
-Panna Mada, już po pracy?-Usłyszała za sobą głos portiera. Odwróciła się i przytaknęła. Kiedy znowu spojrzała na mężczyzn, zobaczyła, że chłopak patrzy na nią, uśmiechając się przy tym z wyrazem zdziwienia. Jego spojrzenie nie było tak przeszywające jak ostatnio, zdawał się być bardziej normalny i ludzki. Pożegnał się z rozmówcą i podszedł do niej.
-Co za niespodzianka spotkać Cię w takim miejscu… Mado….
-No tak… Magdalena…. Dla przyjaciół Mada….
-Iker, miło cię poznać, tym razem z imienia –zaśmiał się podając jej dłoń.
-Pracuję tu od paru dni w dziale mody. Piszę artykuły o nowych trendach i takie tam… Nic ciekawego… a ty co tutaj robisz?
-Rozmawiałem z przyjacielem, takie tam sprawy służbowe… Jesteś po pracy? Może chciałabyś skoczyć na drinka?
Magda spojrzała w dół, próbując ukryć rumieniec na twarzy. Chłopak był nad wyraz bezpośredni i przy tym cały czas się w nią wpatrywał. Normalnie stanęłoby na numerze, potem by zadzwonił, może nie… Może zgubiłby numer. Ale teraz ten facet jawnie zapraszał ją na drinka, nie kryjąc się chęcią zaprzyjaźnienia się.
-Bardzo chętnie, ale obiecałam wrócić wcześniej do domu, muszę zrobić obiad dla siebie i przyjaciółki, bo gospodyni zachorowała i…- Spojrzała na niego. Miał zawiedzioną minę i spuszczał wzrok z jej twarzy.- Ale jeśli można to przełożyć to wieczór mam wolny…- No tak, teraz ona jawnie umawiała się z nim na randkę. Gra w otwarte karty opłacała się. Spojrzał na nią ponownie i odchylił głowę na bok.
-Zapisz mi swój adres, przyjadę po Ciebie o 19.


Wcale nie była zdenerwowana. Po raz pierwszy facet, który jej się spodobał, umówił się z nią na randkę z własnej woli. Nie potrzeba było swatki ani detektywa. Mimo to siedziała spokojnie na sofie i malowała paznokcie. Na wspomnienie jego wzroku dostawała drgawek, ale próbowała zachować równowagę psychiczną. Nie wątpiła, że będzie miło, bała się jednak zrobić jakiejś głupoty. Ubrana w zwiewną sukienkę do kolan, z lokami na głowie, paznokciami jak talala, o 19 siedziała na werandzie. Był ciepły wieczór, miasto pozornie szło spać, by po chwili zaczęły na nowo bić dzwony, muzyka brzmieć na każdym rogu ulicy, a dzieci biegać między samochodami za ogrodzeniem. Tydzień spędzony tu umocnił ją w przekonaniu, że kultura nie zniknie z dnia na dzień, bo są wciąż ludzie ją szanujący. Na dźwięk samochodu odzyskała przytomność umysłu. Zobaczyła srebrnego vana i jego piękne felgi. Nie wiadomo czemu, spojrzała właśnie na felgi. Auto miało ładną karoserie, lusterka i światła, ale to te srebrne kółka wzbudziły w niej zachwyt. Wysiadł, pozdrawiając ją ręką. Zeszła po schodkach i weszła do samochodu. W środku pachniało truskawką i wanilią, na dodatek było chłodniej niż na zewnątrz.
-Widzę, że masz klimatyzację!- Zaczęła uśmiechając się, co spowodowało, że zrobiło się mniej niezręcznie.
-W tym kraju to jedyna rzecz, która sprawia, z ludzie jeżdżą samochodami. Kiedy na polu jest upał, można wejść do samochodu i poczuć się lepiej, jak jest zimniej, można się ogrzać.
-No tak. Wiesz co, nie chce byś myślał, że ze mną to tak łatwo. Nie umawiam się nigdy z nieznajomymi.
-A co tak dziś? Odstępstwo do reguły? –Zaśmiał się spoglądając kątem oka na dziewczynę.
-Dzisiaj miałam dobry humor i chciałam się dobrze bawić. Wiesz jak to jest…
-Prawdę mówiąc nie, bo od niedawna cierpię na brak czasu, ale pamiętam jak to było kiedyś. Zwiedziłaś już całe miasto?
-Nie wszystko, ale najważniejsze rzeczy. Bella wzięła mnie na spacer dwa dni temu.
-Bella to twoja koleżanka, tak?
-Tak, najlepsza. Znamy się od tak dawna, że nawet setki kilometrów nas nie odstraszyły i dziś mieszkamy razem. Nie wiem ile to potrwa, bo pewnie niedługo przeprowadzi się do swojego chłopaka, Sergia. Miły facet, wiesz?
Usłyszała jego śmiech i zrozumiała, że w ciągu ostatnich 10 minut opowiedziała mu niemal całe swoje życie.
-Pewnie myślisz, że jestem jakąś gadułą, co? Ale niewiele się mylisz, bo jestem nią.
-Nie wyglądałaś, ale to dobrze. Lubię spontaniczne osoby.
-Jesteś taki? –Spytała z przekąsem.
-Dowiesz się w swoim czasie… Jesteśmy na miejscu…-szepnął wyłączając silnik.


Kiedy wysiadła z samochodu ujrzała miłą knajpkę, przystrojoną jednobarwnymi światełkami, ze stoliczkami na zewnątrz jak i w środku. Iker poprowadził ją ku wejściu, potem małym holikiem, po schodkach na samą górę. Na balkonie pierwszego piętra czekał na nich już stolik. Przysuwając krzesło Madzie, Iker szepnął.
-Mam nadzieje, że Ci się tu spodoba. Podają tu najlepsze, typowo hiszpańskie dania. Po za tym miła atmosfera i klimat niczym z bajki.
Mada rozglądnęła się i próbowała ukryć zaskoczenie i radość płynącą z siedzenia w tak pięknym lokalu i to z takim przystojnym mężczyzną. Odgarnęła włosy z ramion i wzięła menu do ręki. Zaraz po tym chłopak wyrwał je i zaproponował, że on zamówi coś, a ona powie czy to dobre, bo lepiej by nie wiedziała, co je. Zgodziła się na ten układ, w końcu to on płacił. Wkrótce przyniesiono na talerzach jakieś potrawy, których Mada uważnie smakowała. W tym czasie on śmiał się, opowiadał jakieś historie, dogryzał jej. Oboje czuli się bardzo swobodnie w swoim towarzystwie. Momentami, kiedy nic nie mówił patrzył na nią jakby z niedowierzaniem, ale i ciekawością. Kiedy zapadła noc poprosiła o odwiezienie, bo musiała wstać wcześniej do pracy. Droga powrotna przebiegła podobnie bez zakłóceń, tym razem on mówił więcej i w swoje wypowiedzi wplatał hiszpańskie słowa. Kiedy zajechali pod dom, oboje wyszli i przy blasku zapalonych świateł na ganku wpatrywali się w siebie.
-Dziękuję za miły wieczór Iker. Bawiłam się świetnie…
-Ja też, cała przyjemność po mojej stronie. Co powiesz na powtórkę pojutrze o tej samej porze?
-Może być- uśmiechnęła się i całując go w policzek weszła do domu. Potem jeszcze przez chwilę patrzyła na niego stojącego przed domem, aż znikł w samochodzie, potem za bramą. Opadła na sofę stojącą niedaleko i westchnęła. Każda sekunda spędzona z nim odbierała jej oddech i siły na kontrolę uczuć. Musiała przyznać, że bardzo jej się podobał.

Nazajutrz wstała dość wcześnie i wychodziła z domu z dziwnym przekonaniem, że dzisiejszy dzień jest inny niż wszystkie, przeczuwała, że cos się wydarzy i że nie powinna była chyba wychodzić do pracy. Jednak na ulicy nic się nie zmieniło, mijała tych samych ludzi, co każdego innego dnia. Samochody były ustawione w ten sam sposób, a wejście do redakcji było tak samo przystrojone jak zawsze. Mimo wszystko, kiedy weszła do środka zdawało jej się, że ludzie patrzą na nią trochę inaczej. Przechodziła obok nich dość skrępowana, nie wiedziała, co robić.
Dopiero na przerwie na lunch podeszła do niej Elena. Usiała na rogu jej biurka i z pełnymi ustami krzyknęła.
-Ty to masz szczęście…
-Co? Jakie?
-Z takim facetem się umawiać… No nie rób takiej miny, Dulce z recepcji powiedziała Mii, a ta mnie i kilku innym osobom, że umówiłaś się wczoraj z wiadomo kim…
-Mówisz o Ikerze? A tak, było miło… bardzo miło –zarumieniła się.- Ale nie jestem taka… żeby od razu na randki chodzić, wyjątek zrobiłam…
-Wiem… ale i tak zazdroszczę, jak ja bym chciała iść z nim choćby na lody…
Elena odeszła, zostawiając Made samą z jej myślami. Ludzie najwidoczniej znali tu Ikera, skoro fakt, ż umówiła się z nim wywołał taki szok wśród nich. Mówił, że zajmuje się sportem, ale to nic jej nie mówiło… może to jakiś dziennikarz, komentator… Nie wiedziała dokładnie do myśleć. Obiecała sobie, że kiedy tylko jutro go zobaczy, spyta się go o jego zawód.


W piątkowy wieczór Bella i Mada siedziały przed telewizorem i wcinając popcorn oglądały filmy. Jednak wszystko było po hiszpańsku, a szukały czegokolwiek czegokolwiek bardziej ludzkim języku. W końcu wypadło na Eurosport.
-Doceniaj to Mada, to jedyny polski program prócz Poloni, w jaki zaopatrzony jest mój pakiet.
-No dobra Iza, tylko powiedz, co teraz leci, żebym czasem jakiegoś tenisa nie oglądała jak ostatnia ofiara losu.
-Czekaj laska… hmm… nie jest źle. Będzie mecz ligii hiszpańskiej…. Real Madryt – Getafe.
-Niech będzie -przytaknęła Mada i przykryła się kocem. Piłki nie śledziła, wiedziała tylko, ze w Realu gra Dudek i coś tam wspominał o drużynie Iker. Na tym kończyła się teoretyczna wiedza. Przypomniawszy sobie, że to potrwa conajmniej 45 minut, postanowiła zaparzyć sobie herbatki owocowej. Z kuchni nasłuchiwała głos komentatora. Nagle omal nie upuściła filiżanki.
„Uwaga, sytuacja pod bramkowa… Salgado biegnie z piłką… strzela… ah… fantastyczna obrona boskiego Ikera Casillasa… ah, jaka byłaby wspaniała bramka, ale jak zawsze bramkarz ratuje Królewskich opresji..”
-Magda, jaką akcję ominęłaś! Byłaby bramka, ale…
Mada stała osłupiała przed telewizorem i próbowała nie wylać na siebie wrzątku. Nie wierzyła własnym oczom. Na powtórce akcji, w bramce Realu zobaczyła swojego Ikera. Nie, to nie była zbieżność imion. Ona widziała jego twarz, zdenerwowaną i skupioną. To był on…
-No co jest mała?- Spytała Iza ciągnąć ja za rękaw.
-Kto to jest? -Spytała otumaniona.
- To Iker Casillas… Głupia, nie znasz go? To najlepszy bramkarz na świecie, gra od dziecka w Realu Madryt. Jest najbardziej utalentowany z wszystkich graczy. Najlepsi strzelcy nie potrafią sobie z nim poradzić. Na dodatek jest super przystojny i… i chyba wolny… Popatrz tylko na niego.
No tak, zajmował się piłką nożną… rozmawiał z naczelnym działu sportowego… Jaka głupia była… On wiedział, że nie ma pojęcia z kim rozmawia i bawił się jej niewiedzą… Nigdy by się chyba nie domyśliła…
-Iza, uśmiejesz się jak ci coś powiem.
Rzeczywiście śmiała się, ale zaraz potem pocieszała przyjaciółkę, że wszystko będzie dobrze. Nie, nie było. Złość Magdy buzowała w niej i była coraz większa za każdym razem, kiedy kamera najechała na bramkę. Te skupione oczy, ta pewność siebie, jakby widziała go wtedy na ulicy, ten sam wyraz twarzy….
Przez całą noc myślała o tym. Z jednej strony była wściekła na siebie i na niego. Z drugiej dumna, że umówiła się z tak znaną i cenioną na całym świecie osobą. To tłumaczyło zachowanie redakcji. Biła się z uczuciami przez całą noc. Jednak na ich kolejnym spotkaniu pierwsze uczucie przeważyło. Widząc go czekającego na podjeździe wezbrała w niej agresja. Przywitał ją jak zawsze i coś szepnął, ale udawała, że nie słyszy.
-Fajny mecz wczoraj oglądałam…
-Tak? Jaki?
-Real Madryt-Getafe… Galaktyczni mają utalentowanego bramkarza.
Iker uśmiechnął się, ale po chwili zrozumiał, że to dopiero początek poważnej rozmowy.
-Myślałem, że wiesz… że się zgrywasz, ale potem…
-Wykorzystałeś moja niewiedzę i zrobiłeś ze mnie kretynkę. Ja powiedziałam ci o sobie wszystko, a ty… Nie mogłeś się pochwalić, że masz miliony fanek? Cała Hiszpania cię kocha… to nie jest szczegół mój drogi.
-Nie chciałem… nie wiedziałem, że tak zareagujesz…
-Nie wiem co chciałeś a co nie, wiem tylko, że ominąłeś spory kawałek swojej biografii. To oznacza, że w ogóle cię nie znam, a z nieznajomymi się nie umawiam.
Brało ją na płacz, nie chciała mówić tego wszystkiego, mówiła raczej wbrew sobie…
-Spróbuj mnie zrozumieć. Spotkałem wspaniałą dziewczynę, która nie miała pojęcia kim jestem. Nie była ani moją fanką, ani kibicem. Polubiła mnie za to, jaki jestem, a nie z powodu pieniędzy, jakie mam i sławy. To było takie fascynujące, bo mogłaś mnie poznać od samego początku, od innej strony, wcześniej nie czytając o mnie na google. Bardzo to ceniłem, bo dzięki temu poznałem twoje zamiary i zdobyłem sympatię. Popatrz na to z mojej strony. Czy teraz potrafisz zapomnieć o tych blaskach fleszy i pójść ze mną na kolację jak gdyby nigdy nic…
Mada patrzyła na niego zdziwiona i oszołomiona. Miał racje… A ona zachowała się jak idiotka…
-Nie lubię nie mieć kontroli, nie wiedzieć… -łkała.
-Chodź, pójdziemy gdzieś i opowiem Ci wszystko o sobie, ale obiecaj, że nie zmienisz do mnie stosunku po tym co usłyszysz. Nie płacz, proszę, nie mogę patrzeć na twoje łzy, bo one są przeze mnie…
Spojrzała na niego i przytaknęła. Szcera rozmowa na pewno pomoże, ale czy cos zmieni, nie wiedziała….


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marooniasta
Kiwi
Kiwi


Dołączył: 16 Sty 2009
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: SŁONECZNA KALIFORNIA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:21, 22 Lip 2009    Temat postu:

Ciekawe opowiadanie.Akcja nabiera rumieńców.Gdybym pisała wybrałabym Rzym to moje ulubione miasto,ale każdy lubi coś innego.Dobre pisz dalej będę czytać.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marooniasta dnia Śro 15:22, 22 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Śro 16:04, 22 Lip 2009    Temat postu:

Czytałam już na PCDFF ;]
Bardzo lubię to jak piszesz ;]
Powrót do góry
Madziafaka
Administrator
Administrator


Dołączył: 18 Kwi 2008
Posty: 864
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Madryt
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:12, 22 Lip 2009    Temat postu:

dzięki xD ostatnio się zapuszczam w pisaniu xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Fanart Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Programosy.
Regulamin